nie doceniam.
Komentarze: 2
Chcę otworzyć oczy tak szeroko by już nie musieć ustawiać luster. By widzieć ciebie dookoła siebie. Kolejny raz znając bezpieczną drogę wybieram szaleństwo na przekór. Sobie samej. I nie potykam się o niczyje wyśnione słowa, bo ich po prostu nie ma. Moje pragnienia wyniesione na strych pokrywa kurz, który potrafisz zdmuchnąć jednym spojrzeniem. W bezdenną otchłań oczu. Chciałabym wiedzieć, co widzisz patrząc przed siebie. Na mnie. Bo ty to wiesz, ja tak bardzo uwielbiam udawać, że cię nie dostrzegam. Rozkoszować się smutkiem ziejącym z twojej przecież i tak już doświadczonej moją plastikową obojętnością twarzy. Coraz mniej ludzka staje się dla tych najważniejszych. Dotknięcie absolutu rozpieszcza, ale daje też ponure poczucie konieczności hołdowania najniższym wartościom. Idę dalej przewracając się o własne skrzydła, które dostałam pewnego dnia od ciebie.
Dodaj komentarz